Western jako gatunek wymarły miał pobudzać wyobraźnię wyłącznie historyków kina, wciąż jednak powstają heroiczne próby jego wskrzeszenia na dużym ekranie, w celach, jak to się słusznie określa, dekonstrukcji. Najnowszym przykładem twórczej demitologizacji legendy Dzikiego Zachodu jest tragikomiczna przypowiastka „Slow West” zrealizowana nie przez Amerykanów tylko Brytyjczyków, którzy bajeczne plenery stanu Kolorado zastąpili egzotycznymi widokami Nowej Zelandii. Pod historią przyspieszonego kursu dojrzewania (utraty złudzeń) 16-letniego arystokraty ze Szkocji, który niczym błędny rycerz szuka ukochanej Dulcynei w krainie łowców nagród polujących na Indian, mogliby się podpisać bracia Coen.
Slow West, reż. John Maclean, prod. Nowa Zelandia, Wielka Brytania, 84 min