Film

Gnijąca Panna Młoda

Makabryczny tytuł drugiego w tym sezonie filmu Tima Burtona (pierwszym była ekranizacja książki Roalda Dahla „Charlie i fabryka czekolady”) zapowiada hardcorowe kino grozy, znoszące ilością serwowanych obrzydliwości wszelkie granice dobrego smaku. Tymczasem „Gnijąca Panna Młoda” to cudownie niewinna, zabawna i błyskotliwie inteligentna bajka, którą z przyjemnością będą oglądali nie tylko wielbiciele talentu ekscentrycznego reżysera. Uwielbiający przesadę, najbardziej romantyczny z hollywoodzkich twórców powraca tym filmem w krainę animacji, pod znakiem której upłynęła mu młodość (był stypendystą Disneya) i od której rozpoczynał karierę.

Widzowie pamiętający zrealizowane techniką poklatkową „Miasteczko Halloween” oraz dwie krótkometrażówki „Vincent” oraz „Frankenweenie” z pewnością rozpoznają znajome motywy, a nawet podobne postaci, które w „Gnijącej Pannie Młodej” są rozwinięte i doprowadzone do perfekcji. Przewrotna fabuła, zawierająca jak zwykle elementy horroru, poezji i kiczu, jest oparta na staroruskiej legendzie o chorobliwie nieśmiałym kawalerze, który zostaje podstępnie zwabiony do podziemia, gdzie przebywają umarli. U Burtona Piekło jest oazą witalności, swobody, humoru i dobrego samopoczucia.

W przeciwieństwie do Krainy Żywych, gdzie króluje nuda, wieczne sztywniactwo, permanentny brak jakichkolwiek rozrywek, i gdzie nic nie ma sensu. Konflikt polega tu na tym, że bohater – siłą zmuszony przez pozbawionych klasy rodziców do ożenku z nieznaną mu, biedną jak mysz kościelna arystokratką – wpada w oko Gnijącej Pannie Młodej, czyli wrażliwej damie oczekującej w grobie na obiecanego jej pana młodego. Miłosny trójkąt z trupem w tle przeobraża się w subtelną historię o namiętności, która skazana jest na śmierć.

Mnóstwo słownych paradoksów, dowcipna akcja i wyrafinowana strona plastyczna tego przedsięwzięcia przesądzają o oryginalności filmu Burtona, który kolejny raz potwierdza, że należy mu się tytuł jednego z najwszechstronniejszych i najciekawszych autorów współczesnego kina.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną