Kolejny autotematyczny film braci Coen zręcznie balansujący na krawędzi pastiszu, groteski, parodii, który trudno jednak uznać za stuprocentową komedię. W „Ave, Cezar!” śmieszne są niewątpliwie żarty z konwencji i stylu dawnego kina, z archaicznego sposobu kręcenia musicali, westernów, antycznych spektakli (najwięcej aluzji pada pod adresem „Ben Hura”). Chodzi pośrednio o problem natury estetycznej – na ile kino nie odzwierciedla obiektywnej rzeczywistości. A tak naprawdę – o ogrom politycznego zakłamania, seksu i dewiacji, skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną w złotej erze Hollywood. Warto przypomnieć, że aktorów obowiązywały wówczas klauzule moralności. Podpisując kontrakt z wytwórnią, gwiazdy godziły się na tuszowanie każdego skandalu ze swoim udziałem, by nie deptać znaczenia, jakie dla fanów niósł ich ekranowy wizerunek.
Ave, Cezar!, reż. Joel Coen, Ethan Coen, prod. USA, Wielka Brytania, 106 min