Gdy likwiduje się dom, wraz z nim lokatorzy odchodzą do innych mieszkań, podwórek, sąsiadów. Każda przeprowadzka, podpowiada znane powiedzenie, ma w sobie coś ze śmierci, ale gdy pustoszeje cała kamienica to prawie pogrzeb.
Film Ewy Borzęckiej „U nas na Pekinie” jest jak nekrolog zapisany kamerą, wspomnienie zarejestrowane w obrazach z domowego życia, które ma prawo do istnienia na obrzeżach, ale nie w samym środku stolicy, bo nie pasuje do biznesowo-handlowego centrum wielkiego, prężnego miasta.
Prawdziwi mieszkańcy Złotej 83, inaczej niż ci z serialu „Dom” (ten sam adres), raczej nie przykładali się do rozwoju kapitalizmu, tak samo opornie zresztą szła im budowa socjalizmu. Przyszła jednak pora pożegnań, nie tylko z kolejno pakującymi się ze swoim dobytkiem do ciężarówek sąsiadami, wędrującymi przeważnie do bloków, ale i z własnymi kątami, a także przeżytymi w szarych murach na Złotej dniami.
Przeszłość jest bowiem główną bohaterką tego filmu i choć została uwieczniona na taśmie filmowej, zarówno mieszkańcy przeznaczonego do rozbiórki domu, jak i widzowie tego dokumentu mają świadomość, że bezpowrotnie odeszła do historii. I już nic w tej sprawie nie da się zrobić.
U nas na Pekinie, 8 odc. serialu dok. Ewy Borzęckiej, w czwartki, godz. 23.00, TVP 1