Odważny debiut, którego oglądanie zasadniczo nie sprawia przyjemności, ale jest to efekt zamierzony. To film o ciele i dojrzewaniu, niezgodzie na zmiany zachodzące w dziecku przemieniającym się w młodzieńca o niepewnej tożsamości. Temat w kinie stosunkowo często eksploatowany, ale młody i zdolny reżyser Kuba Czekaj znacznie obniżył wiek filmowego geja. Katusze dorastania przeżywa 11-latek blisko związany z nadopiekuńczą, rozwodzącą się matką. Ścięta na krótko, wygląda w jego oczach na chłopaka, którego nienawidzi i pożąda (gra ją Agnieszka Podsiadlik).
W „Baby Bump” gra się toczy wokół androgynii, niejasnej, nieokreślonej jeszcze płci w świecie, który zna tylko podział na męski i żeński. Wyjście z cienia niewinności odbywa się poprzez konfrontację z budzącą wstręt fizjologią: pryszczami, nienaturalnej wielkości genitaliami, lepkimi wydzielinami, smrodem fekaliów. Oraz brutalną rzeczywistością dorosłych znaczoną przekleństwami, podpaskami, reklamą kremu dopochwowego i oczywiście szeroką paletą niezrozumiałych dla dziecka zachowań seksualnych. Żeby złagodzić ten skok na głęboką wodę, Czekaj posługuje się estetyką komiksu, wideoklipu, kiczowiska, ale i tak trudno powstrzymać niesmak, wysłuchując niektórych dialogów w wykonaniu rozwydrzonych nastolatek.
Fabuła jest groteskowa, potraktowana przez reżysera pretekstowo. W podstawówce trwa śledztwo mające ustalić, kto bierze narkotyki. Bohater (Kacper Olszewski) handluje swoim moczem (jest czysty, więc inni chętnie od niego kupują), a zarobioną kasę chce przeznaczyć na operację plastyczną korygującą wystające uszy. Sens filmu sprowadza się do wykrzyczenia strachu, nienawiści, negatywnych emocji przed byciem odmieńcem, innym wśród „normalnych”. Doceniło to m.in. weneckie jury, przyznając Czekajowi wyróżnienie Lwa Queer.
Baby Bump, reż. Kuba Czekaj, prod. Polska, Włochy, 90 min