Dojrzały mężczyzna w wieku około 50 lat zostaje tatą. Radość z powiększenia rodziny burzy wiadomość o śmierci jego ojca. Narodziny i odchodzenie – wokół tych tematów toczy się akcja symboliczno-impresyjnego filmu Artura Urbańskiego: reżysera i scenarzysty, który zagrał w nim również główną rolę. Powstał osobisty, oparty częściowo na doświadczeniach autora portret artysty na życiowym zakręcie, który nieudolnie próbuje zapobiec rozpadowi związku z dużo młodszą kobietą (Karolina Porcari), obwinia się o zerwanie relacji z ojcem i rozpaczliwie broni przed powtórzeniem tego błędu z własnym dzieckiem.
Luźna konstrukcja dramaturgiczna, łącząca sceny małżeńskiej codzienności z retrospekcjami oraz surrealistycznymi majakami, daje w sumie nie do końca spójny, lecz wciągający obraz wewnętrznej szamotaniny bohatera niepotrafiącego spojrzeć na siebie z dystansem. Najtragiczniejszą, najbardziej tajemniczą postać udało się stworzyć Zygmuntowi Malanowiczowi w roli ojca z obozową przeszłością. Nieźle też sobie poradził Dawid Ogrodnik w wyrazistym epizodzie jako uzależniony od narkotyków sutener sprzedający 16-letnią siostrę. Filmowi generalnie szkodzi jednak niewyważenie konwencji oraz zbyt skrótowe potraktowanie wielu wątków, przez co wystudzona emocjonalnie opowieść sprawia wrażenie tylko ambitnego szkicu.
Ojciec, reż. Artur Urbański, prod. Polska, 71 min