Monica Bellucci gra w „Nocy w Ville-Marie” gwiazdę srebrnego ekranu ściągniętą na plan do Montrealu, gdzie jej mąż reżyser kręci od 20 lat ten sam wyciskacz łez oparty na jej biografii. Kicz przeplata się z prawdziwym życiem aktorki i nie tylko jej życiem, co rodzi zamierzony dystans i w oczywisty sposób naprowadza na ważny trop – sztuki jako umownej scenerii, gdzie próżno szukać prawdziwych emocji. Paradoksalnie Guyowi Édoinowi, kanadyjskiemu twórcy „Nocy w Ville-Marie”, właśnie o uzyskanie tej emocjonalnej prawdy w filmie chodzi. Wydobyciu jej służyć mają realistycznie kręcone portrety kilku innych związków, m.in. porzuconego przez partnera młodego geja, któremu matka nie chce zdradzić, kto jest jego ojcem. Pielęgniarki nieutrzymującej kontaktu z synem, obwiniającej się o śmierć męża.
Noc w Ville-Marie, reż. Guy Édoin, prod. Kanada, 101 min