Łóżko zastępuje metalowa klatka, na odrapanych ścianach wiszą kolorowe strzępki, zamiast firanek zwykłe gatki, a na podłodze pełno podartej bielizny. Wszystko, co się dało, zostało pocięte, pogięte, pokawałkowane, mieszkanie przypomina instalację, która narodziła się w szalonej głowie bezdomnego artysty. Powracający gospodarz stara się zachować zimną krew i podziwia robotę wykonaną przez wesoły zespół dewastatorów. Śmiechu jest przy tym co niemiara, oczywiście najwięcej na ekranie.
Piszę o tym programie nie dlatego, że mam szansę stać się jego fanką ani nie chcę namawiać do tego czytelników „Polityki”. Warto jednak obejrzeć przynajmniej jeden odcinek, aby przekonać się, jak łatwo z destrukcji zrobić ideologię. Rujnowanie, niszczenie, demolka są bardziej spektakularne niż żmudne budowanie. To oczywiście nie jest żadna odkrywcza prawda, ale być może przypominanie jej ma sens w sytych i zadufanych w sobie społeczeństwach, których członkowie uważają, że są przygotowani na wszystko. Siedzą w komfortowych, wypieszczonych gniazdach, pielęgnując poczucie bezpieczeństwa. Ryann Dunn, szef ekipy dewastatorów, udowadnia, że jest ono wyjątkowo złudne.
Homewrecker (Totalna demolka), premiera 5 lutego, godz. 22.00, MTV Polska