Nagrodzony w Cannes za reżyserię „Personal Shopper” jest filmem o duchach. Nie w przenośni, tylko dosłownie. W dodatku serio. Z akcją osadzoną w Paryżu w środowisku bajecznie bogatych celebrytów oraz topmodelek. Ambicje filozoficzne sięgają tu późnego Kieślowskiego, ale stylistycznie rzecz przypomina hitchcockowski kryminał połączony z seansem spirytystycznym, sygnowanym przez twórcę antropozofii Rudolfa Steinera. Kristen Stewart gra zamkniętą w sobie, wiecznie naburmuszoną stylistkę, wyręczającą światowej sławy gwiazdę modelingu w prozaicznych czynnościach, takich jak zakupy luksusowych sukienek czy drogiej biżuterii. Wrażliwa, skromna asystentka uważa to za stratę czasu. Naprawdę interesuje ją życie pozagrobowe. Jako medium słyszy tajemnicze głosy, kontaktuje się z zaświatami, ma jednak do tego mocno sceptyczny stosunek. Drażliwą kwestię, czy duchy istnieją naprawdę czy są tylko tworem jej wyobraźni, ma ostatecznie rozstrzygnąć jej nieżyjący od kilku miesięcy brat bliźniak, zwykły stolarz, z którym umówiła się, że po śmierci da jej jakiś znak.
Film budzi mieszane uczucia. Sporo w nim niedorzeczności, broni się jednak na poziomie zręcznej ponadgatunkowej konstrukcji. Zwłaszcza finał wymaga uważnego studiowania, by w pełni docenić przewrotny koncept dramaturgiczny Oliviera Assayasa.
Personal Shopper, reż. Olivier Assayas, prod. Francja, Niemcy, 105 min