Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Diablo słodkie

Recenzja filmu: „Piękna i Bestia”, reż. Bill Condon

Emma Watson i Dan Stevens w aktorskiej wersji animacji Disneya sprzed 26 lat Emma Watson i Dan Stevens w aktorskiej wersji animacji Disneya sprzed 26 lat Disney / materiały prasowe
Nowa wersja utrzymuje niezdrowo wysoką dawkę cukru starej, co pozwoli jej trafić do widzów niepełnoletnich.

„Może jest tu coś, czego wcześniej tu nie było” – to fragment jednej z bardziej znanych piosenek z „Pięknej i Bestii”. Musical wraca do kin po 26 latach od premiery animacji Disneya, tym razem w wersji łączącej efekty specjalne z grą aktorską. Ale sama opowieść pozostaje niezmieniona: Bella (spokojna, godna, romantyczna i dobrze przydzielona do tej roli Emma Watson) jest niezadowolona z perspektyw oferowanych przez małe francuskie miasteczko. A także z natarczywych oświadczyn wojskowego (jako Gaston dobrze bawiący się Luke Evans). Ona lubi książki (wypożyczane z parafii), on – akcje podjazdowe. Na domiar nieszczęścia ojciec Belli (Kevin Kline) zostaje uwięziony przez złowrogą Bestię w skrytym wśród lesistych wzgórz, nawiedzonym zamku. Bella występuje z propozycją, że to ona zamiast ojca pozostanie więźniem na zamku. Nie wie, że pod diablo wykręconym porożem i pazurami lwa skrywa się zaklęty książę (Dan Stevens). Nadal trwają w układzie więżący-więziona, gdy zaczynają coś do siebie czuć.

Piękna i Bestia, reż. Bill Condon, prod. USA, 129 min

Polityka 11.2017 (3102) z dnia 14.03.2017; Afisz. Premiery; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Diablo słodkie"
Reklama