Tom Holland, brytyjski autor książki „Rubikon: Ostatnie lata rzymskiej republiki”, na łamach „Sunday Times” ocenił film jako historyczną dekorację, w której nie znajdzie się ani obyczajów, ani prawdziwego życia Wiecznego Miasta. Zdaniem Hollanda, Rzymianie byli pruderyjni, podczas gdy w serialu panuje rozpasanie, kobiety są w nim zbyt wyzwolone, a portret psychologiczny jednej z głównych postaci, Juliusza Cezara, przyrównuje do szefa mafii Tony’ego Soprano, znanego z serialu „The Sopranos” (TVN).
Nie jestem ekspertką od starożytności, ale „Rzym” też mnie nie zachwycił. Owszem, ogląda się nieźle, choć zdarzają się niekiedy dłużyzny i splata się w filmie zbyt wiele wątków, więc trudno o napięcie nawet w chwilach, gdy chodzi o przejęcie wozu wypełnionego złotem. Winien jest, moim zdaniem, montaż, bo nieudolnie cięte wątki nie nadają szybkości akcji, a jedynie wywołują niepotrzebny chaos. Jednak, niezależnie od wszystkich zastrzeżeń, historię dotyczącą walki o władzę, pieniądze i miłość zawsze ogląda się z zaciekawieniem. Gdy jeszcze dołożyć do tego pietyzm, z jakim odtworzono rzymskie stroje, wnętrza i ulice – to jednak dochodzę do wniosku, że nie odbieram tego serialu jako opowieści o Soprano w tunikach, ale jako historię wiecznych ludzkich namiętności, których miejscem staje się akurat Wieczne Miasto.
Rzym, serial HBO, premiera 3 marca (piątek), godz. 21.00, HBO Polska