Najnowsza produkcja Davida Simona i George’a Pelecanosa, twórców serialu wszech czasów „The Wire” („Prawo ulicy”), także jest oparta na faktach. Opowiada o zapoczątkowanej w latach 70. XX w. transformacji biznesu porno z pokątnie uprawianego procederu w wartą miliardy gałąź przemysłu rozrywkowego. Wyzysk kobiet, przemoc, narkotyki, korupcja, wszechwładna mafia – twórcy w 8 odcinkach starali się nie uronić żadnego aspektu zjawiska. Wśród bohaterów są prostytutki i alfonsi, mafiosi i skorumpowani policjanci, jest ambitna dziennikarka, a także studentka świadoma mizoginizmu nie tylko branży, ale i całego amerykańskiego społeczeństwa. Protagonistami są tu bracia bliźniacy (postaci rzeczywiste, grane przez Jamesa Franco z wąsami): próbujący zachować przyzwoitość w piekle (i prowadzić bar) Vincent oraz będący jego przeciwieństwem Frankie, a także przedsiębiorcza prostytutka Candy (Maggie Gyllenhaal).
Scenarzyści, scenografowie i świetni aktorzy robią wszystko, żeby ożywić tamten świat, bez moralizowania i bez wybielania. Problem w tym, że „Kroniki...” to już trzeci w ostatnim czasie serial osadzony w Nowym Jorku lat 70., za pomocą tej samej mieszanki narkotykowo-mafijno-podziemnej opowiadający o narodzinach a to punk rocka („Vinyl”), a to hip-hopu („The Get Down”), teraz porno. Tamte produkcje zakończyły żywot po pierwszym sezonie i nie zdziwię się, jeśli „Kroniki...”, których twórcy planują dociągnąć opowieść do połowy lat 80. – z ówczesną epidemią AIDS – podzielą ich los.
Kroniki Times Square (The Deuce), HBO, poniedziałki od 11 września, godz. 3.00 i 20.10