Reklamowana jako czarna komedia „Cicha noc” bardziej przypomina gorzki dramat o problemach emigracji zarobkowej i kryzysie więzi rodzinnych. Budzącą litość, ciemną, ubłoconą polską prowincję (zdjęcia kręcono we wsi Pęglity w województwie warmińsko-mazurskim, w gminie Gietrzwałd) z miejsca traktuje się jak metaforę niemocy. Wielopokoleniowa rodzina zasiadająca wspólnie do improwizowanej w pośpiechu wigilijnej wieczerzy stanowi kwintesencję zbiorowej klęski. Od dekad nic się nikomu w niej nie udawało. Ludzie harowali, by wyrwać się z biedy, wyjeżdżali na Zachód, a potem było już tylko gorzej. Wracali, tracili złudzenia, zapijali się na śmierć, udając, że są nadal zgraną wspólnotą.
Debiutant Piotr Domalewski, reżyser i scenarzysta „Cichej nocy”, pokazuje cały ten splot nieudacznictwa, utrzymywanych pozorów oraz grozę społecznego wykluczenia z perspektywy młodego chłopaka po studiach, który jest uosobieniem nadziei. Chce założyć rodzinę, wyrwać się z opłotków, tak jak niegdyś jego ojciec marzy, by na obcej ziemi poczuć się człowiekiem, a nie wiecznie przegranym Polakiem.
Cicha noc, reż. Piotr Domalewski, prod. Polska 2017, 97 min