Film

Francuski numer

Oglądając „Francuski numer” w ogóle nie jest nam do śmiechu, a efekt ten reżyser osiąga bez trudu. Jego narracja jest nieporadna, pełna niezaskakujących zwrotów akcji, ale przez to wymuszająca skupienie i pełne napięcia oczekiwanie, że wreszcie zdarzy się coś naprawdę nieoczekiwanego i śmiesznego.

Nadzieje te potęguje doborowa stawka aktorów (m.in. Karolina Gruszka, Jan Frycz, Maciej Stuhr, Robert Więckiewicz), którzy nieraz pokazali, że potrafią grać dobrze i śmiesznie. Tutaj pokazują, że jeśli takie jest zamierzenie, potrafią być w ogóle nieśmieszni. Przy użyciu wyrazistych środków aktorskich udaje im się wykreować postacie płaskie i nieciekawe, w dodatku przygłupie. Wśród bohaterów są zresztą nie tylko Polacy, ale również obywatel Czarnego Lądu i mieszkaniec Kaukazu, dzięki czemu autor udowadnia, że płaskość i głupkowatość to problem nabrzmiały, ale szerszy, przekraczający wszelkie granice.

W tym niełatwym w odbiorze filmie reżyser niekiedy puszcza do widza oko, chcąc pokazać mu, że gdyby tylko chciał, bez trudu zabiłby go śmiechem. Stąd np. szalenie zabawna scena, gdy pies podróżujący autem razem z bohaterami nieoczekiwanie psuje powietrze i wszyscy muszą wysiąść, bo nie mogą wytrzymać. Na szczęście wywoływanie łatwego, ale pustego śmiechu nie jest jego celem.

„Francuski numer” to komedia przewrotna – nudna i przygnębiająca, ale w jej tle czai się dramat, który widz wyczuwa już od pierwszych kadrów. Jedno jest pewne: ten film wzbudzi emocje i nikogo, kto zapłaci za bilet, nie pozostawi obojętnym.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną