Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Wybudzić uśpione

Recenzja filmu: „Wieża. Jasny dzień”, reż. Jagoda Szelc

Ten sielski obrazek komunijnego przyjęcia to tylko pozory. Z prawej – Ania Krotoska jako Mula. Ten sielski obrazek komunijnego przyjęcia to tylko pozory. Z prawej – Ania Krotoska jako Mula. Against Gravity / materiały prasowe
Film zaczyna się jako nasycony dramat, w pewnym momencie wykonuje woltę gatunkową, by stać się podchodzącym widza horrorem.

Niezależny i bezkompromisowy, nieprzeintelektualizowany, a zarazem wielopoziomowy, pewnie prowadzony debiut, za który Jagoda Szelc odebrała kilka nagród na Festiwalu Filmowym w Gdyni, a potem Paszport POLITYKI. „Wieża. Jasny dzień” jest również filmem w zachwycający, naturalistyczny sposób sfilmowanym przez Przemysława Brynkiewicza i zmontowanym przez Annę Garncarczyk, a jego wizualna strona, opierająca się na ujęciach nieprzewidywalnej, emanującej grozą dzikiej przyrody Kotliny Kłodzkiej, ma pozbawić widza poczucia, że ma do czynienia ze strukturą, którą będzie mógł intelektualnie ogarnąć. Bo Szelc zupełnie nie o to chodzi, ją wizualnie i koncepcyjnie interesuje zjawisko utraty kontroli nad rozwojem wydarzeń. Mówi zresztą o sobie, że nie lubi być władcą sytuacji, że lubi tylko sytuację dla widza sprawdzać.

Wieża. Jasny dzień, reż. Jagoda Szelc, prod. Polska, 106 min

Polityka 12.2018 (3153) z dnia 20.03.2018; Afisz. Premiery; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Wybudzić uśpione"
Reklama