Film

Po sezonie

◊ ◊ ◊ ◊

Ciepły, nostalgiczno-ironiczny film Janusza Majewskiego „Po sezonie” przypomina kameralny spektakl zrobiony na zamówienie Teatru Telewizji.Znaczna część tego dramatu rozgrywa się we wnętrzu opustoszałego i nieco staromodnego mazurskiego pensjonatu, gdzie trzy kobiety w różnym wieku starają się zwrócić na siebie uwagę pewnego mężczyzny podającego się za emerytowanego tancerza rewiowego i bawidamka (Leon Niemczyk)...

Znaczna część tego dramatu rozgrywa się we wnętrzu opustoszałego i nieco staromodnego mazurskiego pensjonatu, gdzie trzy kobiety w różnym wieku starają się zwrócić na siebie uwagę pewnego mężczyzny podającego się za emerytowanego tancerza rewiowego i bawidamka (Leon Niemczyk).

Czechowowska atmosfera oczekiwania na nieuchronnie nadciągającą katastrofę daje i tu o sobie znać w formie podszytych cierpieniem ludzkich namiętności: pogłębiającego się smutku 30-latki podejrzewającej, że jest chora na raka piersi (Magdalena Cielecka) oraz lęku przed śmiercią 80-letniego bohatera dodającego sobie otuchy wertowaniem pism porno i Pisma Świętego.

Na pierwszy plan wybija się niekonwencjonalna erotyczna relacja pomiędzy tą nieszczęśliwą dwójką. On znajduje wymarzony obiekt miłosnych pragnień, podtrzymujący ogień jego gasnącej męskości, a ona otrzymuje w miarę stabilne emocjonalnie wsparcie oraz pełne współczucia zrozumienie w chwili załamania nerwowego.

Jak twierdzi autor scenariusza „Po sezonie”, pisarz i reżyser Janusz Majewski, związek oparty na tak dużej rozpiętości wiekowej (pół wieku) nie wydaje się może idealny, ale jest za to wielce prawdopodobny, co film stara się z wdziękiem udowodnić. Obserwując grę Cieleckiej i Niemczyka można nawet do pewnego stopnia w taki rodzaj romantycznego masochizmu uwierzyć, z drugiej strony jednak trudno zapomnieć, że jest to tylko pokrzepiający (głównie męską próżność) psychoanalityczny romans dla dorosłych, w którym argumenty racjonalne działają na jego niekorzyść.

Co ciekawe, Majewski – świętujący w tym roku jubileusz 75-lecia – opowiedział już kiedyś podobną historię w komedii „Sublokator” z 1966 r. o młodym naukowcu, który wpada w sidła zaborczych kobiet. Teraz ta bajka została nakręcona z nowej perspektywy, z większym dystansem i jakby z drugiego końca życiowego bieguna. Pewnie dlatego, że jak się mówi w „Po sezonie”: „Autoironia jest przyprawą, która najlepiej zaostrza smak życia”.
 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną