Film

Czerwony domek na drzewie

Recenzja filmu: „Dziedzictwo (Hereditary)”, reż. Ari Aster

Gabriel Byrne i Toni Collette jako Steve i Annie Grahamowie. Gabriel Byrne i Toni Collette jako Steve i Annie Grahamowie. Monolith Films / materiały prasowe
Nikt nie ma tu kontroli nad własnym życiem i nie może świadomie przeciwdziałać temu, co go czeka.

Fragment „Dziedzictwa”, w którym człowiek staje w płomieniach, został przez pomyłkę wyświetlony parę miesięcy temu przed animacją dla dzieci w Australii. Rodzice jednocześnie zasłaniali dzieciom oczy, uszy i krzyczeli w stronę kabiny projekcyjnej, ale pewnie nie uchronili pociech przed lekką traumą. Scena jest mocna, choć cały film, w którym debiutujący reżyser i scenarzysta Ari Aster nawiązuje do „Egzorcysty” czy „Nie oglądaj się teraz”, nie będzie już dla dorosłych widzów tak bardzo przerażający, jak bardzo jest przygnębiający i pokręcony. Trudno więc polecać oglądanie go ludziom, którzy właśnie przeżywają żałobę po nieudanych bądź ostatecznie zakończonych relacjach z bliskimi ludźmi. Może być dla takich żałobników nieprzyjemnym przeżyciem. Bo choć Aster wykorzystuje tropy charakterystyczne dla horroru: rozkopany grób, książki z runami, rój insektów, czerwona poświata z domku na drzewie, to nie są one w „Dziedzictwie” znaczące.

Dziedzictwo (Hereditary), reż. Ari Aster, prod. USA 2018, 127 min

Polityka 25.2018 (3165) z dnia 19.06.2018; Afisz. Premiery; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Czerwony domek na drzewie"
Reklama