Film

W odmętach obłędu

Recenzja filmu: „Na głęboką wodę”, reż. James Marsh

Mistrzowski Colin Firth – ogląda się go z zapartym tchem. Mistrzowski Colin Firth – ogląda się go z zapartym tchem. Best Film
Film ogląda się z zapartym tchem.

Słynne regaty Sunday Times Golden Globe, które odbyły się równo pół wieku temu, były pierwszymi w historii żeglarskimi wyścigami samotników dookoła świata bez zawijania do portów. Trasa wyprawy wiodła przez trzy przylądki: Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn. Zgłosiło się dziewięciu śmiałków, w tym dość nieoczekiwanie jeden amator bez doświadczenia w morskim żeglowaniu. Donald Crowhurst, kochający mąż i ojciec trójki dzieci, był właścicielem znajdującej się na skraju bankructwa firmy sprzedającej navicatory (urządzenia radiowe umożliwiające ustalenie położenia w terenie). Udział w zawodach potraktował jako desperacką próbę ratowania sytuacji finansowej swojej rodziny. Po kilku tygodniach pływania, gdy zdał sobie sprawę, że wyzwanie go przerasta, postanowił przeczekać, dryfując po południowym Atlantyku. Przesyłał fałszywe namiary trimaranu – tak aby myślano, że posuwa się naprzód. Do wyścigu miał się przyłączyć dopiero w drodze powrotnej, już po okrążeniu przez rywali kuli ziemskiej.

Na głęboką wodę (The Mercy), reż. James Marsh, prod. Wielka Brytania, 101 min

Polityka 26.2018 (3166) z dnia 26.06.2018; Afisz. Premiery; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "W odmętach obłędu"
Reklama