Słynne regaty Sunday Times Golden Globe, które odbyły się równo pół wieku temu, były pierwszymi w historii żeglarskimi wyścigami samotników dookoła świata bez zawijania do portów. Trasa wyprawy wiodła przez trzy przylądki: Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn. Zgłosiło się dziewięciu śmiałków, w tym dość nieoczekiwanie jeden amator bez doświadczenia w morskim żeglowaniu. Donald Crowhurst, kochający mąż i ojciec trójki dzieci, był właścicielem znajdującej się na skraju bankructwa firmy sprzedającej navicatory (urządzenia radiowe umożliwiające ustalenie położenia w terenie). Udział w zawodach potraktował jako desperacką próbę ratowania sytuacji finansowej swojej rodziny. Po kilku tygodniach pływania, gdy zdał sobie sprawę, że wyzwanie go przerasta, postanowił przeczekać, dryfując po południowym Atlantyku. Przesyłał fałszywe namiary trimaranu – tak aby myślano, że posuwa się naprzód. Do wyścigu miał się przyłączyć dopiero w drodze powrotnej, już po okrążeniu przez rywali kuli ziemskiej.
Rejs dookoła świata Crowhursta był oszustwem, ale w jego historii nic nie wydaje się proste, czego świadectwem są m.in. pozostawione przez niego zapiski czynione w trakcie samotnego, wielomiesięcznego zmagania z żywiołem oraz z własnym sumieniem. W rodzinnej Anglii poświęcono mu niezliczoną liczbę artykułów, książek, filmów dokumentalnych, piosenek (powstała nawet opera). „Na głęboką wodę” Jamesa Marsha to ekranizacja wydanej także u nas książki Petera Nicholsa „Wyprawa szaleńców” i proponuje nieco inne spojrzenie. W tym wnikliwym studium psychologicznym Crowhurst jawi się jako nieśmiały, skromny człowiek, który poświęca wszystko rodzinie, świadomie podejmując się rzeczy niemożliwej do wykonania. Grający go Colin Firth ze swoim urokiem osobistym wnosi do tej postaci romantyzm. Bez pychy, wyrachowania wydobywa z niej troskę i bezgraniczną miłość, aby stopniowo pogrążyć się w odmętach obłędu. Ogląda się z zapartym tchem.
Na głęboką wodę (The Mercy), reż. James Marsh, prod. Wielka Brytania, 101 min