Dole i niedole szprychy
Recenzja filmu: „Jestem taka piękna”, reż. Marc Silverstein i Abby Kohn
Renee (Amy Schumer) uderza głową o rower treningowy, a gdy wraca do przytomności, myśli, że dokonała się magiczna przemiana i że teraz jest już niezłą „szprychą”, świetnie ogarniającą do tego sytuację w pracy i w życiu. Wprawdzie dla innych wszystko wygląda tak samo, to ona zyskuje pewność siebie i rzeczywiście zaczyna lepiej radzić sobie z chłopakami i z rozwijaniem kariery w branży kosmetycznej.
Niejasne pozostaje, jaki ma być właściwie przekaz tego filmu. Czy jest to zakamuflowane purytańskie kazanie o znaczeniu samoakceptacji i doskonalenia poprzez pracę nad sobą w płytkim społeczeństwie? Czy też delikatna parodia przesadnej koncentracji na własnym wyglądzie i nieznośnej osobowości?
Poza pewnymi logicznymi nieścisłościami żarty nigdy nie zbliżają się tu bowiem do ostrości stand-upu, któremu równolegle z karierą filmową poświęca się Schumer. Po amerykańskiej premierze aktorka musiała tłumaczyć wprost w „Vulture” krytykom, że „to nie jest film o tym, jak troll staje się ładny, tylko o zyskiwaniu pewności siebie”. „Jestem taka piękna” pozostało niedopracowanym i trochę mętnym projektem.
Jestem taka piękna (I Feel Pretty), reż. Marc Silverstein i Abby Kohn, prod. Chiny, USA, 110 min