Wystarczy swojsko brzmiący tytuł i wiadomo, czego się spodziewać. Miła, ciepła, wakacyjna komedia romantyczna, a że niegłupia i mieszcząca się w centrum głównego nurtu, warto ją polecić nawet tym, którzy lubią Woody’ego Allena i wzruszali się na „Frances Ha”. Gwiazdą jest tu Ethan Hawke, który wydaje się tu kontynuować swój cykl portretów podstarzałych podrywaczy z kultowych dramatów Richarda Linklatera. W „Też go kocham” jest spłukanym, legendarnym rockmanem ukrywającym się rzekomo na fermie owiec w Pensylwanii, w rzeczywistości zaniedbanym, nałogowym rozwodnikiem z opasłym brzuchem, ojcem kilkorga dorastających dzieci, koczującym w garażu swojej eks. Ale nie on, tylko zjawiskowa Rose Byrne gra tu pierwsze skrzypce, wcielając się w dojrzałą, piękną, lecz przygaszoną za sprawą swojego partnera-nieudacznika prowincjuszkę z obniżoną samooceną. Co prawda trudno uwierzyć, że tak inteligentna i atrakcyjna kobieta z dyplomem historii sztuki kilkanaście lat tkwiła na mieliźnie, dając się sprowadzić do roli kury domowej, niemniej smutna twarz i powściągliwy wdzięk australijskiej aktorki czynią cuda.
Też go kocham (Juliet, Naked), reż. Jesse Peretz, prod. USA, 105 min