Kiedy Nina (Julia Kijowska) wycofuje nieuważnie samochód, uderza w auto Magdy (Eliza Rycembel). Na parkingu jest też Wojtek, mąż Niny, mechanik, który od razu proponuje Magdzie naprawę. Jest też żywo zainteresowany poznaniem młodej, wyluzowanej, ładnej dziewczyny – bo on i Nina bardzo chcą mieć dziecko i szukają surogatki. Nie pytają jednak o to wprost, tylko zapraszają Magdę na kolację, piją wino, palą trawkę, mechanik proponuje seks. Innym razem Nina odwiedza dziewczynę w mieszkaniu i pyta nagle o zdjęcia z dzieciństwa i choroby genetyczne w rodzinie. Magda, której to wszystko nie odrzuca, tłumaczy jej w końcu, że jest lesbijką, a Nina zaczyna się wtedy zastanawiać, co czuje, i czy potrzebuje surogatki, czy chciałaby raczej sama zacząć spotykać się z Magdą.
Erotyczne sceny są odważne, szczere i niespecjalnie delikatne, zarówno Kijowska jak i Rycembel dobrze się odnajdują w roli przyciągających się dziewczyn. A debiutująca reżyserka Olga Chajdas wykazuje dużo pewności siebie. Za „Ninę” Chajdas otrzymała niedawno Złoty Pazur, nagrodę w konkursie Inne Spojrzenie na Festiwalu w Gdyni, przyznaną jej m.in. za „osobisty ton wypowiedzi i eksplorację tematu mało obecnego w polskim kinie”. To wszystko prawda, tylko film ma równocześnie spory problem ze scenariuszem (napisanym przez Chajdas i Martę Konarzewską). Zamiast budować złożoną emocjonalnie sytuację, której w takim układzie można by się spodziewać, podrzuca nam kolejne nierealistyczne, płytkie reakcje trójki postaci. Magda pije z obcymi facetami w barze i zgadza się, że małe piersi u kobiet są najfajniejsze. Nina uczy w liceum po francusku o Kozyrze i Godardzie, ale z tego wszystkiego niewiele wynika. Cały ten trójkąt wydaje się czasem tylko zwykłą erotyczną fantazją.
Nina, reż. Olga Chajdas, prod. Polska, 130 min