Nagrodzony w tym roku Smokiem Smoków, niesłychanie płodny ukraiński reżyser Siergiej Łoźnica w pokazywanej niedawno „Łagodnej” zaskakiwał kafkowsko-gogolowską wizją rosyjskiego totalitaryzmu. Tym razem posuwa się krok dalej. W „Donbasie” nie ma miejsca na subtelność metafory. Mimo to film składający się z kilkunastu naturalistycznych, luźno ze sobą połączonych scen obrazujących odczłowieczenie i grozę wojny hybrydowej na wschodzie Ukrainy może być odczytany na wielu różnych poziomach, m.in. jako symbol postępującej degradacji i rozkładu państwa. W charakterystycznym stylu: długimi ujęciami, luźną, porozrzucaną niczym kostki domina, dramaturgią, opisem anonimowej masy ludzkiej biorącej udział w groteskowym rytuale upokarzania i zabijania uciemiężonej jednostki, Łoźnica kreśli niewiarygodnie mocny portret okrucieństwa prorosyjskich separatystów i skołowanego społeczeństwa ulegającego coraz to bardziej wyrafinowanym formom terroru. Niektórzy uczestniczą w tym spektaklu zbrodni z wyrachowania, dla pieniędzy, inni pozwalają sobą sterować, ulegają wojennej histerii wzmacnianej oparami komunistycznej propagandy nakazującej węszyć i eliminować wroga klasowego w każdej sytuacji.
Donbas, reż. Siergiej Łoźnica, prod. Francja, Holandia, Niemcy, Ukraina, Rumunia, 110 min