Zawód reporter
Recenzja filmu: „Jeszcze dzień życia”, reż. Raúl de la Fuente, Damian Nenow
Ryszard Kapuściński uważał, że bezstronne dziennikarstwo jest niemożliwe. Zwłaszcza reportaż wojenny był, jego zdaniem, skazany na pewną dozę subiektywizmu. Gdy pisał w latach 70. książkę o konflikcie zbrojnym w Angoli, ciągnęło go do ludzi walczących o sprawiedliwość i wzniosłe idee, których godności starał się bronić. W pewnym momencie stanął jako dziennikarz przed dylematem, czy posiadając tajne informacje, które mogły zmienić bieg historii, miał prawo je wykorzystać, by ratować zagrożoną rewolucję? M.in. tej sprawie poświęcił „Jeszcze dzień życia”, jeden ze swoich najbardziej osobistych tekstów, który teraz doczekał się ekranizacji w zaskakującej formie nostalgicznego, fabularyzowanego dokumentu rysunkowego, kojarzącej się z „Walcem z Baszirem”. Dla hiszpańsko-polskiego duetu reżyserów Raúla de la Fuente i Damiana Nenowa przyjrzenie się zaangażowanej postawie polskiego reportera podmywanej wątpliwościami i niepewnością jest równie ważne jak pytanie o to, jakie skutki ona przyniosła w wymiarze politycznym? Powstał smutny, dający do myślenia film o dramacie wyzwalającej się z kolonializmu Afryki, wciąż niemogącej spełnić swojego snu o zaprowadzeniu lepszego porządku społecznego.
Jeszcze dzień życia, reż. Raúl de la Fuente, Damian Nenow, prod. Polska, Hiszpania, Belgia, Niemcy, Węgry, 85 min