Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Samorodek

Recenzja filmu: „Pavarotti”, reż. Ron Howard

Kadr z filmu „Pavarotti”. Kadr z filmu „Pavarotti”. Vittoriano Rastelli/Corbis/Getty Images/Best Film / materiały prasowe
Prześledzić można początki i rozwój kariery tego samorodnego talentu, prostego chłopaka z Modeny obdarzonego wyjątkowej jakości i siły głosem.

Reżyser znany z tak różnych realizacji, jak „Piękny umysł”, ekranizacji książek Dana Browna czy też ostatnio „Han Solo: Gwiezdne wojny – historie”, jest również uznanym dokumentalistą, laureatem Grammy za „The Beatles: Eight Days a Week – The Touring Years”. Wspólnie ze scenarzystą Markiem Monroe, współautorem tego ostatniego filmu, zajęli się tym razem po raz pierwszy gwiazdorem muzyki operowej, należącym jednak w gruncie rzeczy do świata popkultury.

Film jest bardzo długi jak na dokument, ale nie przeładowany, i wciąga już w pierwszych scenach. Rozpoczyna się sekwencją z brazylijskiego Manaus, gdzie w środku amazońskiej dżungli powstał szaleńczy projekt: Teatro Amazonas, znany m.in. z filmu „Fitzcarraldo” Wernera Herzoga. Luciano Pavarotti, odwiedzając Brazylię w 1995 r., zamarzył, by zaśpiewać w tym wyjątkowym gmachu operowym, od lat nieczynnym (obecnie przywróconym do życia, ale dopiero kilka lat po wizycie artysty). To się udało: popłynęli tam z przyjaciółmi, weszli do środka, a słynny tenor spróbował głosu na scenie. Sfilmowała rzecz flecistka, jedna z uczestniczek tej wyprawy, a zdjęcia nie były dotąd upubliczniane.

Pavarotti, reż. Ron Howard, prod. USA, Wielka Brytania, 114 min

Polityka 31.2019 (3221) z dnia 30.07.2019; Afisz. Premiery; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Samorodek"
Reklama