Nowa pełnometrażowa animacja to ukłon w stronę jego wiernych fanów. Pełna odniesień do klasycznych epizodów, a zarazem całkiem zgrabnie przenosząca bohaterów we współczesne realia i dzięki szybkiej akcji, sympatycznym postaciom i slapstickowemu humorowi atrakcyjna dla młodych widzów. Do tego na drugim planie pojawia się cała galeria nieco już dziś zapomnianych postaci z animacji studia Hanna-Barbera, m.in. Kapitan Grotman i mechaniczny pies Dynomutt, zaś rolę czarnego charakteru pełni Dick Dastardly z „Odlotowych wyścigów”. Tych atrakcji jest jednak zbyt wiele. Siłą starego serialu była bowiem jego prostota i powtarzalność: drużyna nastolatków ścigała upiora, który zawsze okazywał się drobnym przestępcą w masce. Film niestety porzuca ten naiwny wdzięk na rzecz intrygi w blockbusterowym stylu: gang Scooby’ego musi powstrzymać zagładę, która grozi światu, gdy Dastardly otworzy wrota do mitologicznych piekieł i wypuści stamtąd Cerbera. Szczerze mówiąc wolałem, gdy Tajemnicza Spółka ścigała nieuczciwych deweloperów lub chciwych poszukiwaczy skarbów, ale na współczesną rozrywkę to najwyraźniej za mało.
Scooby-Doo! , (Scoob!), reż. Tony Cervone, prod. USA, 94 min