Jak ze zgranego, niemiłosiernie wyeksploatowanego tematu (przesadnie ambitny reżyser i wpatrzona weń młodsza, piękna aktorka) wycisnąć coś świeżego, niepowielającego stereotypów o rozwiązłości środowiska filmowego czy interesowności relacji międzyludzkich? Z trudnego zadania Sam Levinson wywiązał się nadspodziewanie dobrze, choć do piętrzącej się listy wyzwań należałoby jeszcze dopisać Covid-19. „Malcolm i Marie” – czarno-biały, intymny dramat psychologiczny opisujący nocną kłótnię pary, która mimo stosunkowo młodego wieku doświadczyła sporo – był jednym z pierwszych hollywoodzkich widowisk powstających w warunkach ostrego reżimu sanitarnego. Levinson, po świetnym przyjęciu serialu „Euforia”, wykorzystując przerwę (z powodu pandemii) w realizacji drugiego sezonu, debiutuje tym filmem na dużym ekranie.
Malcolm i Marie (Malcolm and Marie), reż. Sam Levinson, prod. USA, 105 min, Netflix