Recenzja filmu: „Jeszcze jest czas”, reż. Viggo Mortensen

Opowieść nie tyle o porozumieniu, ile o jego wiecznej niemożliwości.

W swoim późnym debiucie reżyserskim i scenopisarskim Viggo Mortensen sięga po jedną z najbardziej ogranych klisz familijnego dramatu: próbę pojednania ojca i syna podzielonych trudną przeszłością i skrajnie odmiennym spojrzeniem na życie. Willis Peterson (Lance Henriksen) jest zgorzkniałym, wściekłym na rzeczywistość bigotem i rasistą. Cierpi na zaniki pamięci, lecz nie chce przeprowadzić się z prowincji do dużego miasta, przede wszystkim dlatego, że nie akceptuje homoseksualnego małżeństwa swojego syna Johna (Mortensen).

Jeszcze jest czas (Falling), reż. Viggo Mortensen, prod. Kanada, Wielka Brytania, 112 min