Teoretycznie „Magnezja” ma wszystko, czego można oczekiwać od rozrywkowego kina: intrygujący pomysł, pierwszorzędną obsadę, prowokację wpisaną w scenariusz. Już sama koncepcja filmu wydaje się pyszna: tarantinowski w duchu western (przyprawiony klimatem serialu „Peaky Blinders”), którego akcja toczy się w Galicji w czasie dwudziestolecia międzywojennego, pokazujący prowincjonalną Polskę jako miejsce krwawej rywalizacji gangów. Film, który całkowicie porzuca patriotyczną narrację na rzecz zabawy kinem gatunkowym. Owszem, gdzieś w tle są i polityczne napięcia tamtych czasów, i skomplikowane relacje etniczne, a nawet wątki emancypacyjne – przywódczynią gangu Lewenfiszów jest Róża, świetnie grana przez Maję Ostaszewską, zaś Agata Kulesza wciela się w obdarzoną genialnym zmysłem śledczym inspektor Stanisławę Kochaj – ale na pierwszy plan wysuwają się stałe elementy widowiska rozrywkowego. Strzelaniny, pościgi, przemyt narkotyków, a wreszcie centralny punkt fabuły, czyli planowany przez syjamskich braci Hudinich (Dawid Ogrodnik i Mateusz Kościukiewicz) skok na bank.
Magnezja, reż. Maciej Bochniak, prod. Polska, 120 min