Film

Pani Henderson

Nie opadły jeszcze emocje związane z „Królową”, a już wchodzi na nasze ekrany kolejny film Stephena Frearsa „Pani Henderson”.

Powstał on jednak wcześniej niż „Królowa”, bo w 2005 r., i niestety daleko mu do jej wybitności. Frears pokazał w sentymentalnej komedii retro międzywojenne dzieje londyńskiego teatrzyku Windmill, zamienionego w rewię z nagimi tancerkami, co zapoczątkowało powstanie słynnej z rozpusty dzielnicy Soho. Ekscentryczne, naruszające pruderyjne zasady wiktoriańskiej obyczajowości decyzje właścicielki wodewilu (Judi Dench) oraz wynajętego przez nią reżysera (Bob Hoskins) wyglądają na ekranie jak niewinna zabawa w podchody z cenzurą.

Dziewczyny szybko przełamują wstyd i z dumą prezentują podnieconej (męskiej oczywiście) widowni swoje wdzięki. Rośnie w nich też poczucie misji. Frywolne przedstawienia, w których biorą udział, podnoszą morale i ratują zdrowie psychiczne młodych chłopaków, którzy z ulgą idą umierać na wojnę, przekonawszy się wreszcie, jak wygląda kobiece ciało. Film ma lekko ironiczny charakter, wszelako gdy dochodzi do wyjawienia głębszych przyczyn organizowania owych gołych przedstawień, pojawia się ton jak najbardziej serio. Ma to zapewne obrazować początki nowoczesnego, drapieżnego show-biznesu i prawdziwy koniec ery niewinności. Ale jakoś niespecjalnie jest czego żałować.

Zobacz fotosy z filmu.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną