Film

Cichy koniec świata

Recenzja filmu: „Psie pazury”, reż. Jane Campion

„Psie pazury”, reż. Jane Campion „Psie pazury”, reż. Jane Campion Netflix
Campion nie zajmuje się szerszym tłem. Przygląda się cichej apokalipsie w mikroskali.

Choć akcja „Psich pazurów” toczy się pod słonecznym niebem Montany (w rzeczywistości zdjęcia powstawały w Nowej Zelandii), nowy film Jane Campion ma duszną, gęstą atmosferę, jakby za górami na horyzoncie kryły się burzowe chmury. Źródłem napięcia jest tu rywalizacja głównych bohaterów – prowadzących dochodowe ranczo braci Burbank: brutalnego i cynicznego Phila (Benedict Cumberbatch) i opanowanego George’a (Jesse Plemons) – która przybiera na sile, gdy George żeni się z Rose (Kirsten Dunst), wychowującą dorastającego syna Petera (Kodi Smit-McPhee). Między tą czwórką narasta nieustający, podskórny konflikt, niewypowiedziana wojna o dominację. Cumberbatch gra tu jedną z najlepszych ról w dotychczasowej karierze: jego Phil jest absolwentem Yale, który świadomie porzuca „cywilizowane” maniery na rzecz wyimaginowanego prostego życia („Śmierdzę, i podoba mi się to” – rzuca w gniewie odwiedzającym farmę rodzicom).

Psie pazury (The Power of the Dog), reż. Jane Campion, 126 min, Netflix

Polityka 49.2021 (3341) z dnia 30.11.2021; Afisz. Premiery; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Cichy koniec świata"
Reklama