Gra wyobraźni często zamyka pisarzy w pułapce – wydaje im się, że to oni stają się ofiarami czyichś obsesji, prześladowań. Francuz Emmanuel Carrère wolał pójść tropem Stevena Soderbergha, który w „Niech gadają” zajął się wyrzutami sumienia dojrzałej pisarki oskarżonej przez bliską przyjaciółkę o wykorzystanie bez jej zgody intymnych szczegółów z jej życia jako materiału do książki. Czy uczciwie jest tworzyć fikcję, zarabiać na tym przyzwoite pieniądze, „kradnąc” komuś biografię? Zapewne tego typu pytanie przyświecało i autorowi „Między dwoma światami”, przedstawiającemu w swoim dramacie społeczno-psychologicznym rodzącą się przyjaźń między popularną dziennikarką graną jak zwykle z klasą przez Juliette Binoche a ciężko doświadczonymi młodymi dziewczynami harującymi za grosze w północno-francuskim miasteczku portowym Caen.
Praca jest nieatrakcyjna, bez perspektyw, niewymagająca żadnych kwalifikacji. Sprzątanie, ścielenie łóżek, czyszczenie toalet. Za nieposłuszeństwo wylatuje się natychmiast z roboty. Reportażystka chce zwrócić uwagę na brak przestrzegania podstawowych praw pracowniczych, wyzysk, wykorzystywanie pracowników do granic możliwości. Oddać głos ludziom, którzy na co dzień nie są słyszani, zrozumieć ich sytuację, wyjaśnić, dlaczego godzą się na takie traktowanie. Aby zyskać zaufanie swoich rozmówczyń, nie mówi im jednak, kim jest. Zatrudnia się, udając jedną z nich. Czy chęć niesienia pomocy usprawiedliwia taką nielojalność? Co mówi na ten temat etyka zawodowa? Jak dalece granice (nie)uczciwości zostały przekroczone? Może nie są to pasjonujące kwestie dla wszystkich, lecz w dobie zakłamywania świata, wszechobecnej medialnej propagandy, niedawnych protestów żółtych kamizelek przyjrzenie się z bliska takiej postawie i wyważenie na nowo racji obu stron ma sens.
Między dwoma światami (Ouistreham), reż. Emmanuel Carrère, Francja, 107 min