Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Smutny wodzirej

Przyjaciel Krzysztofa Tyńca aktor Piotr Polk przyznaje: – On zna wszystkie piosenki świata, ma absolutne wyczucie rytmu i tańczy nawet, jak nie tańczy. Bałem się tylko tego, że z „Tańca z gwiazdami” zostanie usunięty wyłącznie ze względu na wiek. Podziwiam jego odwagę, ponieważ rozmawialiśmy wcześniej o tym programie i byliśmy zgodni, że o ile rozumiemy ludzi młodych, dla których to jest rodzaj lontu – dobrze odpalony może przynieść wielkie korzyści o tyle trudniej zrozumieć ludzi starszych, z pozycją. Widzieliśmy w nich rodzaj mięsa armatniego.



Wątpliwości były uzasadnione, Krzysztof Tyniec z pewnością nie jest standardowym bohaterem kultury masowej. Urodzony w Nowej Rudzie na Śląsku pięćdziesięciojednolatek o urodzie, delikatnie mówiąc, nieokładkowej, sprawiający wrażenie jakby lepiej czuł się we fraku niż w dżinsach, w przerwach między występami cytujący fragmenty wykładów prof. Tatarkiewicza o szczęściu...



Nie szedłem tam – wykłada swoją filozofię – żeby wygrać, żeby rywalizować, szedłem, żeby tańczyć. Otrzymałem już propozycję wzięcia udziału w drugiej edycji, ale byłem zbyt zajęty i musiałem odmówić. Dla mnie był to rodzaj wyzwania, ale też okazja do pozyskania umiejętności tanecznych, które potem można wykorzystać w zawodzie, że o błyśnięciu walcem angielskim na jakimś przyjęciu nie wspomnę.



Jurorzy chwalili go za świetne przygotowanie, profesjonalizm, precyzję oraz umiejętność czerpania przyjemności z tańca. Pojawiło się nawet porównanie do Freda Astaire’a. Widzów zaś – co pokazują internetowe wpisy – ujęła jego skromność, poczucie humoru i klasa.

Polityka 21.2007 (2605) z dnia 26.05.2007; Kultura; s. 73
Reklama