Film

Siedem chińskich mieczy

Nagłe zwroty akcji i specyficzny humor.

Na DVD ukazała się właśnie jedna z najbardziej spektakularnych chińskich superprodukcji obecnej dekady „Siedem mieczy”.

Luźno nawiązującą do arcydzieła Kurosawy opowieść o zemście zrealizował 57-letni Tsui Hark, specjalista od brutalnego kina kung-fu. Po studiach w Hongkongu wyemigrował do USA i nakręcił tam wiele niskobudżetowych produkcji. Chwalił je nawet Steven Spielberg, a historyczna saga „Pewnego razu w Chinach” z 1991 r. odniosła kasowy sukces również poza Ameryką. W Polsce znane są jego mniej ambitne przedsięwzięcia z udziałem Jean-Claude Van Damma („Za ciosem”, „Ryzykanci”).

Fabuła „Siedmiu mieczy” rozgrywa się na początku XVII w. i z realiami nie ma nic wspólnego. Po zmianie rządów i zaprowadzeniu nowej dynastii Chiny ogarnia fala terroru, podsycana przez okrutnego najemnika. W obronie ostatniej, nie spacyfikowanej jeszcze osady stają wynajęci mistrzowie wschodnich sztuk walki.

Głębi nie ma tu specjalnie co szukać. Wartość filmu polega na nagłych zwrotach akcji, specyficznym humorze, mnożeniu nieprawdopodobnych okoliczności (aż roi się od spisków, szpiegów, podstępnych trucicieli) i spektakularnych scen pojedynków w stylu „Hero”.
 

  
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyńskiego plan zemsty. Ma trzy części. Gotowy jest na moralnie wątpliwe rozwiązania

Prawica chce wykorzystać osłabione po wyborach morale w obozie władzy, aby ostatecznie pokonać swoich wrogów. Grozi procesami i więzieniem, głosząc dokończenie antyliberalnej rewolucji. To ma być odwet nie tylko na przeciwnikach, ale też na ich wyborcach. Co z tym zrobi druga strona?

Mariusz Janicki
16.07.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną