Gdzie ta przygoda?
Recenzja filmu: „Pan Samochodzik i Templariusze”, reż. Antoni Nykowski
Spośród dotychczasowych ekranizacji książek Zbigniewa Nienackiego udała się w zasadzie tylko jedna – serial „Samochodzik i templariusze” ze Stanisławem Mikulskim w roli głównej. Nowa, filmowa adaptacja powieści nie próbuje się z nim mierzyć, choć kilka razy składa mu dyskretny hołd (więcej w tekście Michała R. Wiśniewskiego pt: Własnych wspomnień czar). Zresztą z literackiego oryginału zostało tu niewiele: bardzo ogólny zarys akcji, kilkoro bohaterów, parę wymyślonych nazw geograficznych i ponura historia zakonu templariuszy w tle. Reszta jest próbą zaadaptowania treści do wymagań współczesnej publiczności. Tyle że chybioną. Wiadomo, dydaktyczna i pozbawiona fajerwerków proza Nienackiego wymagała podkręcenia emocji i przyspieszenia akcji, nawet jeśli wciąż toczy się ona w bardzo umownych realiach lat 70.
Pan Samochodzik i Templariusze, reż. Antoni Nykowski, 110 min, Netflix