Nie masz psychy?
Recenzja filmu: „Mów do mnie! (Talk To Me)”, reż. Danny i Michael Philippou
Wśród wielu znanych postaci, które po festiwalu w Sundance zapragnęły obejrzeć debiutancki pełnometrażowy film braci Philippou, najważniejszy wydaje się Stephen King. Niskobudżetowy – co szczególnie nie uwiera – australijski horror „Mów do mnie!” ogrywa bowiem elementy grozy wchodzącej w nasze zwyczajne, współczesne życie. Jak w książkach Kinga. Mamy tu opowieść ze świata nastolatków, których trudno oderwać od komórek, trudno też powstrzymać ich przed rejestrowaniem kamerą tego, co uznają za niezwykłe czy szokujące. A na dodatek lubią wyzwania. Czymś na kształt dziwnego wyzwania (do którego pasuje młodzieżowe zawołanie: „Nie masz psychy?”) staje się w „Mów do mnie!” spotkanie z duchami, a właściwie zaproszenie ich do własnego ciała – w sposób tak dosłowny, jak gdyby pojawiająca się tu tajemnicza, zabalsamowana ręka służąca do komunikacji ze zmarłymi była jakimś codziennym gadżetem, interfejsem podpinanym pod USB. Samo ekranowe opętanie wygląda dość konwencjonalnie, trudno też dziś zaskoczyć widza horroru brutalnością czy krwią. Ale już fakt, że dzieciaki na seans spirytystyczny umawiają się jak na palenie trawki, a rytuał staje się elementem towarzyskiej imprezy – robi niejakie wrażenie. Do tego, podobnie jak King, autorzy filmu skupiają się na emocjach okresu dojrzewania, szukając w trudnych przeżyciach zapalnika dla psychozy strachu.
Mów do mnie! (Talk To Me), reż. Danny Philippou, Michael Philippou, Australia, 95 min