Autorka przebojowych „Moich córek krów” oraz m.in. „Zupy nic” przyzwyczaiła widzów do własnej wizji kina polegającej na umiejętności opowiadania o skrajnie trudnych sytuacjach – takich jak odchodzenie bliskich, trudy życia w PRL czy alkoholizm – w sposób lekki, niekiedy jaskrawo zabawowy. Niektórych ta powierzchowność razi, niemniej trudno odmówić jej w tym wdzięku i konsekwencji. Filmy Kingi Dębskiej stają się przy tym coraz bardziej śmiałe, dojrzałe psychologicznie, a ironiczna obserwacja ludzkich przywar, słabości, niefrasobliwości, poza samą przyjemnością płynącą z kapitalnie prowadzonych aktorów, w punkt oddaje wrażliwość i niestabilność rozchwianej mentalności wielu z nas. „Święto ognia”, brawurowa ekranizacja bestsellera Jakuba Małeckiego o chorej na porażenie mózgowe dwudziestolatce, potwierdza talent reżyserki w operowaniu słodko-gorzkim humorem, dzięki któremu emocje jak iskra przeskakują między biegunami, od wesołości do płaczu.
Święto ognia, reż. Kinga Dębska, prod. Polska, 94 min