Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Drżąc przed Bogiem

Recenzja filmu: "Drżąc przed Bogiem", reż. Sandi Simcha DuBowski

Czy można kochać Boga będąc homoseksualistą?

Film "Drżąc przed Bogiem" ("Trembling before G-d") wywołał w wielu środowiskach burzliwe dyskusje na temat wiary i seksualności. Przedstawia on bowiem intymne historie pięciorga osób pochodzących z ortodoksyjnych i hasydzkich rodzin. Syn rabina, przykładna żona i matka, para zakochanych licealistek, wszyscy oni stają przed tym samym dylematem: czy można kochać Boga i żyć według jego przykazań, jednocześnie nie godząc się z Pismem, które potępia homoseksualizm? Czy można dyskutować z wielowiekową tradycją? Bohaterowie filmu różnie odpowiedzieli sobie na te pytania. Jedni postanowili żyć w ukryciu, inni odważyli się przyznać, za co zostali wykluczeni i odrzuceni nawet przez własne rodziny. Temat homoseksualizmu w zachodnim świecie już dawno przestał być tabu, jednak w środowiskach ortodoksyjnych Żydów wywołał po raz pierwszy burzliwą debatę. W krótkim filmiku umieszczonym stronie internetowej projektu przedstawione są reakcje mediów i członków społeczności na dokument: gniewne głosy rabinów i zadziwione komentarze mieszkanek Brooklynu - „Kobieta zakochana w innej kobiecie? Nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle jest możliwe" - świadczą o skali niezrozumienia, z jakim spotykają się homoseksualni członkowie społeczności hasydzkich.

Film miał premierę w roku 2001 na największym amerykańskim festiwalu filmów niezależnych w Sundance. Wieczór premierowy był wyjątkowy - zamiast koktajlu po pokazie organizatorzy zaprosili gości na kolację szabasową i szabat odprawiany przez Steve'a Greenberga, pierwszego rabina przyznającego się do homoseksualizmu. Film wywołał w Stanach wiele dyskusji oraz oficjalnych protestów, w tym żywy sprzeciw środowisk Mormońskich, po czym ruszył w podróż po całym świecie. W Polsce wyświetlany był we wrześniu tego roku w DKF-ie w warszawskim kinie Muranów, przeszedł jednak bez większego echa, trudno stwierdzić czy z powodu tematyki, czy słabej promocji.

Reklama