Film „9” to zręcznie nakręcona przez amerykańskiego debiutanta Shane’a Ackera (z błogosławieństwem Tima Burtona w roli producenta) komputerowa animacja o końcu świata, który zgotowały ludziom zbuntowane roboty. Fabuła odwołująca się w jednoznaczny sposób do „Terminatora” została potraktowana przez młodego reżysera wybitnie pretekstowo. Bardziej interesuje go strona wizualna. Kompilacja apokaliptycznych wątków i obrazów wziętych z rozmaitych horrorów, przygodówek i komiksów wykorzystujących elementy grozy malarstwa (Bosch, ale i nasz Beksiński). Kolejne sceny piekielnych pojedynków małych stworków, wyglądających jak szmaciane kukiełki, walczących ze szkieletem dinozaura z jakiegoś koszmarnego żelastwa, łypiącego czerwonym laserowym okiem, przechodzą gładko jedna w drugą, bez wyraźnego związku przyczynowo-logicznego.
Trudno tu o wzruszenie czy śmiech, choć i ten się zdarza w najmniej oczekiwanych momentach, wtedy chociażby, jak jeden ze szmaciaków robi sobie masaż głowy magnesem. Nie zachęcam reżysera do zażywania podobnych przyjemności, niemniej jakieś prasowanie mózgu bardzo by mu się przydało.