Gry

Wrota do przygody

Recenzja gry: „Baldur’s Gate 3”

materiały prasowe
Każdy z nas ma szansę przeżyć na Wybrzeżu Mieczy swoją własną, wyjątkową przygodę.

Wypowiadane przez Piotra Fronczewskiego, narratora gry „Baldur’s Gate” (1998 r.), przypomnienie: „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” to najsłynniejszy w Polsce cytat z gier wideo, zagnieżdżony w języku już tak głęboko, że nieobcy jest nawet tym, którzy o produkcji BioWare nigdy nie słyszeli. Wydana przed ćwierćwieczem gra była wielkim wydarzeniem w świecie, otworzyła przed gatunkiem RPG nowe horyzonty. Na naszym rynku jej znaczenie było nawet większe, bo znakomite polskie wydanie, przygotowane przez CD Projekt – z pełnym tłumaczeniem, plejadą aktorskich sław i mnóstwem atrakcyjnych dodatków w pudełku – okazało się edytorskim ewenementem. To z kolei przełożyło się na tak dobrą sprzedaż, że BioWare początkowo uznał otrzymane dane rynkowe za błędne. Na zdobytej wtedy renomie CD Projekt zbudował swą potęgę. Bez tamtego sukcesu nie byłoby serii gier „Wiedźmin”.

Na „Baldur’s Gate 3” czekaliśmy zatem z zapartym tchem i wielką nadzieją, bo prace nad kontynuacją legendy powierzono studiu Larian, które stworzyło najlepszą grę w konwencji „Baldur’s Gate” w historii: „Divinity: Original Sin II” (2017 r.). Belgowie podołali wyzwaniu. „Baldur’s Gate 3” to odtąd nowy punkt odniesienia wśród drużynowych gier fabularnych. Rewolucji formalnych nie ma, bo być nie mogło. Tak jak wszystkie gry w tej serii, trzecia odsłona bazuje na zasadach rozgrywki systemu Dungeons & Dragons, w tym przypadku jego piątej edycji. Bohater(ka) wraz z drużyną przemierza ten sam świat Faerunu, tyle że 120 lat po wydarzeniach z „Baldur’s Gate II” – i z umieszczonym w mózgu pasożytem, którym zainfekował swych więźniów, wyglądającym niczym Cthulhu oprawca.

Baldur’s Gate 3, Larian Studios, GOG.com, Windows

Polityka 35.2023 (3428) z dnia 22.08.2023; Afisz. Premiery; s. 73
Oryginalny tytuł tekstu: "Wrota do przygody"
Reklama