ALKOHOLIŚCI NIE TYLKO Z DOROŻKARSKIEJ RESURSY
(...)
Nieprawdopodobnie częste upadki z dachów, z rusztowań, z parapetów przy myciu okien – kończące się zazwyczaj śmiercią – miały niewątpliwie, w licznych przypadkach, związek z pijaństwem. Kronika wypadków na ogół o tym milczała, niekiedy jednak wyraźnie wskazywano na nadużycie alkoholu.
Dla zilustrowania problemu posłużmy się garścią najbardziej typowych przykładów, wybranych z paru roczników „Kuriera Warszawskiego” z lat trzydziestych XIX w. Informacja, że powiesiła się żona wyrobnika lubiąca się zabawić i popić, sąsiaduje w jednym numerze z doniesieniem, iż powiesił się wyrobnik, ojciec pięciorga dzieci, który „rzadko kiedy był trzeźwy”. Kiedy indziej czytamy, że „stangret, który schodził do piwnicy pijany, spadł ze schodów i umarł następnego dnia”. Kulisy codzienności odsłania podobna notatka z połowy lat czterdziestych: oto 22-letnia służąca, która „przybyła z dwiema innymi kobietami do domu w Rynku Starego Miasta do mieszkania na IV piętrze kwaterujących tam żołnierzy, wychodziła pijana, spadła ze schodów i zabiła się”.
Na ul. Piekarskiej szewcowa, „znana z nałogu pijaństwa”, pokłóciła się z mężem i pchnęła go nożem w bok. Nieco później dowiadujemy się, że wyrobnik pracujący w browarze, ojciec sześciorga dzieci. tak był „spragniony”, iż wypił witriol przeznaczony do czyszczenia kotła, myśląc, że to wódka. Z kolei rzeźnik, 23-letni Żyd, zamiast wódki, której się domagała żona. podał jej witriol i został za to skazany na ścięcie. W tym samym roczniku (1837) trafić można na kilkanaście notatek o znalezieniu w domu nieżywych kobiet, nałogowych pijaczek.