Philip Roth lubi ekstremalne przedsięwzięcia literackie. Takie jak powieść „Operacja Shylock”, w której narrator pisarz Philip Roth dowiaduje się, że w Izraelu ma sobowtóra podającego się za pisarza Philipa Rotha, głosiciela nowej drogi dla izraelskich Żydów, czyli diasporyzmu. Jedyną możliwością rozwiązania problemów Izraela jest, jego zdaniem, ponowne osiedlenie Żydów w Europie. Ten drugi Roth przygotowuje grunt, jeździ po Europie (rzecz dzieje się w latach 80.) i spotyka się m.in. z Lechem Wałęsą, który mówi mu, że Polska potrzebuje Żydów, a Żydzi Polaków. Prawdziwy Roth wyrusza więc do Izraela – właśnie toczy się tam proces Johna Demianiuka – skonfrontować się ze swoim sobowtórem i powstrzymać go przed działaniem.
Powieść ukazała się w 1993 r., ale dziś brzmi równie aktualnie i przewrotnie – proces Demianiuka miał właśnie swoją kolejną odsłonę, a antysemityzm antyizraelski jest w Europie wciąż silny. Roth często pokazuje w powieściach rozmaite warianty losu i historii Żydów, prawdziwe i fikcyjne, tak jak w „Spisku przeciwko Ameryce”, kiedy to zafundował Żydom amerykańskim podobne prześladowania, jakie spotkały Żydów w Europie. W „Operacji Shylock” dotyka bolesnego splotu problemów, które wiążą się z Państwem Izrael.
Niczego nie rozstrzyga, przeciwnie – powieść składa się z równoważnych monologów bohaterów o różnych poglądach. Natomiast im dalej, tym gra literacka staje się coraz bardziej zawikłana i trudna do ogarnięcia. To trochę przeszkadza, zwłaszcza że najlepsze powieści Rotha, takie jak powstała w 1990 r.