Internet nieustępliwie rozszerza swoje wpływy, stając się dominującą przestrzenią społecznej komunikacji. Przenosimy do sieci nasze interesy, powierzamy elektronicznym bankom finanse, elektroniczna poczta kryje nasze sekrety, w elektronicznych sklepach kupujemy coraz więcej produktów i usług. W cyberprzestrzeni szukamy informacji i rozrywki, ale nade wszystko poszukujemy kontaktów z innymi.
Służy więc Internet do utrzymywania kontaktów ze znajdującymi się daleko bliskimi i przyjaciółmi, ale też umożliwia tworzenie nowych więzi z osobami, których się nie zna i nigdy nie widziało.
Wydawać by się mogło, że ta bariera braku bezpośredniego kontaktu twarzą w twarz jest wielkim ograniczeniem uniemożliwiającym powstawanie przynajmniej części związków, które wymagają głębszego zaangażowania emocjonalnego. Tymczasem w sieci kwitnie miłość. Internet służy nie tylko podtrzymywaniu intymnych związków zakochanym rozdzielonym np. przez obowiązki służbowe, jest nie tylko miejscem świadczenia płatnych usług cyberseksualnych.
W Internecie nieustannie powstają nowe intymne związki, często o charakterze silnie erotycznym. Aaron Ben-Ze’ev, profesor filozofii uniwersytetu w Hajfie, przygląda się bliżej miłości kwitnącej w sieci. W książce „Miłość w sieci” klasyfikuje różne problemy związane z uczuciowym i erotycznym zaangażowaniem na odległość, próbując odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: czy cybermiłość jest prawdziwą miłością?
Nie ulega wątpliwości, że angażuje ona prawdziwe emocje, prowadzące nieraz do prawdziwej aktywności seksualnej, choć partnerzy znajdują się po przeciwnych stronach teleinformatycznego połączenia. Czy jest to tylko szczególny przypadek autoerotyzmu, czy już prawdziwy pełny związek?