Elif Şafak, 40-letnią turecką pisarkę, wciąż nieco na wyrost porównuje się do Orhana Pamuka. Ale wydana właśnie w Polsce jej druga powieść to nie lada gratka dla tych, którzy oczekują, że pisarz – niczym soczewka – skupiać będzie i ukazywać ważne tematy oraz aktualne problemy.
„Bękart ze Stambułu” to opowieść o trudnych losach dwóch rodzin. Turków mieszkających w starej dzielnicy Stambułu oraz tureckich Ormian, wygnanych znad Bosforu, którzy wiodą życie emigrantów w USA. Spotkanie przedstawicielek najmłodszego pokolenia obu rodów – nastoletniej Asyi oraz jej amerykańskiej odpowiedniczki – Amy, staje się dla autorki okazją do ukazania kontrastu między Wschodem a Zachodem.
Kulturowe i mentalne zderzanie cywilizacji jest zresztą jednym z ulubionych literackich tropów Şafak. Stambulskie uliczki toną w upale i zapachu orientalnych przypraw, ale głos ulicznych handlarzy przenika się z muzyką Johnny’ego Casha. Młodzi bohaterowie, gdy już oderwą się od Internetu, idą do knajpki Kundera, gdzie dyskutują o wolności słowa w Turcji. Autorka umiejętnie splata wiele wątków i maluje znakomite portrety kobiet. W tej feministycznej literaturze mężczyźni są słabi lub upadli.
Trudno nie zadać pytania, skąd bierze się ich dominująca pozycja w społeczeństwach islamu. Jeśli dodamy do tego poruszoną w książce historię wygnania i masakry Ormian w 1915 r. – która w Turcji jest tematem tabu – zaczynamy rozumieć, dlaczego książka nad Bosforem wywołała skandal. Trudno oprzeć się wrażeniu, że miejscami autorka starała się pokazać nam, ludziom Zachodu, Turcję w pigułce na sposób zbyt moralizatorski i pocztówkowy. Mimo to „Bękart” jest lepszy od wydanego u nas w zeszłym roku „Pchlego pałacu”. Kolejne książki Elif Şafak są w drodze. Warto na nie czekać.
Elif Şafak, Bękart ze Stambułu, przeł. Michał Kłobukowski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s. 450