Jesienią 1943 r. piętnastoletni Zbigniew Brzeziński – mimo, że większość dzieciństwa z racji dyplomatycznych obowiązków ojca spędził poza Polską – musiał być bardzo przejęty losem, jaki światowe mocarstwa zgotowały jego ojczyźnie na konferencji w Teheranie. Znalazł więc przedwojenną mapę Europy, zaznaczył na niej właściwą, jego zdaniem, granicę między Polską a Związkiem Sowieckim i z Kanady (gdzie akurat przebywał z rodzicami) wysłał taki dokument… Winstonowi Churchillowi. Ku zdumieniu wszystkich po paru miesiącach przyszła odpowiedź z Downing Street: premier jest bardzo zajęty, ale dziękuje za mapę i komentarz.
Potem Zbigniew Brzeziński jeszcze wiele razy – już jako wpływowy amerykański polityk – interweniował w obronie ojczystego kraju. Jego przeciwnicy sugerowali zresztą, że przedkłada to nad interesy Stanów Zjednoczonych. Tak było choćby, gdy namawiał prezydenta Johna F. Kennedy’ego do pokojowego zaangażowania w Europie Wschodniej, przekonując, że zachodnia pomoc krajom podbitym przez Sowiety jest w istocie ofensywą osłabiającą Moskwę. Albo gdy – już jako doradca prezydenta Jimmy Cartera ds. bezpieczeństwa– angażował się w promowanie tzw. trzeciego koszyka Aktu końcowego Konferencji KBWE w Helsinkach. W idei praw człowieka widział bowiem – prócz wartości samej w sobie – także skuteczne narzędzie do osłabiania dyktatur komunistycznych, możliwe na dodatek do użycia zarówno przez opozycję w krajach komunistycznych, jak przez państwa Wolnego Świata. Bądź kiedy w grudniu 1980 r. dzięki precyzyjnej grze wywiadowczo-dyplomatycznej doprowadził do ostrzeżenia Moskwy, by nie ważyła się dławić siłą rodzącego się dopiero ruchu „Solidarności”.
Tę listę zasług Brzezińskiego dla Polski można ciągnąć długo (trzeba wspomnieć jeszcze o lobbingu za przyjęciem wolnego już państwa do NATO).