Wszystko, co związane jest z autorem „Etiudy Rewolucyjnej”, ma w tym roku priorytet. Gadżetotwórcy także otrzymali wolną rękę, choćby z tego powodu, że organizatorzy Roku Chopinowskiego w jego przeddzień odkryli, że brak nam chopinowskich pamiątek.
Dziś niewinne wydają się efekty pierwszych związanych z Chopinem konkursów plastycznych. Dwa lata temu w zorganizowanym przez fundację Bęc Zmiana z Biurem Promocji m.st. Warszawy i Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina konkursie zwyciężył projekt pasów dla pieszych w formie fortepianowych klawiszy, autorstwa Heleny Czernek i Klary Jankiewicz, ostatecznie jednak nie został wykorzystany (jedynie chodnik ul. Tamka, prowadzący od ul. Kopernika do siedziby NIFC, otrzymał delikatny zarys klawiatury). Jednocześnie wyróżniono wówczas pracę Roberta Pludry, studenta warszawskiej ASP, przedstawiającą nos Chopina wykonany z ceramiki. Nos nie stał się jednak hitem wśród gadżetów, za to w tym roku stanowił nagrodę na konkursie filmów o tematyce muzycznej, który odbył się po raz pierwszy w ramach festiwalu Planete Doc Review.
Więcej zastosowań ma biżuteria chopinowska, będąca przedmiotem zeszłorocznego konkursu „Chopin – kształt muzyki”, a przede wszystkim jedna ze zwycięskich prac: „Cho-Pins” Lucyny Lubińskiej, barwne plastikowe znaczki w kształcie głowy Chopina do wpinania w klapę żakietu lub marynarki, które stały się jednym z oficjalnych gadżetów NIFC.
Dziś, już bez żadnych konkursów, kwitnie radosna chopinowska twórczość okolicznościowa. Biznes to biznes. W sklepach w NIFC, Kordegardzie i Żelazowej Woli można kupić w miarę gustowne przedmioty; kilka kroków od Tamki czy też na parkingu w Żelazowej Woli asortyment przedstawia się już nieco ina-czej.