Okładka tej książki to zmyłka. Widząc na niej muzułmanki w czarnych nikabach, a także nazwisko autorki, można pomyśleć, że oto kolejna przygnębiająca lektura o losie kobiet w krajach islamu. Gdy zaś przeczytamy promocyjną notkę od wydawcy, możemy dojść do wniosku, że „Czarne mleko” jest o tabu, jakie otacza problem depresji poporodowej w kulturze arabskiej. Nic bardziej mylnego!
Elif Safak jest co prawda pisarką turecką – i to bardzo zdolną, stawianą nawet obok noblisty Orhana Pamuka – i, owszem, jej ulubionymi tematami są kobiecość oraz zderzanie kultur Wschodu i Zachodu. Ale „Czarne mleko” to powieść – w większości autobiograficzna – dotykająca uniwersalnego problemu współczesnej kobiety, rozdartej między pragnieniem (koniecznością?) realizowania się zawodowego, potrzebą (obowiązkiem?) rozwoju intelektualnego a chęcią (przymusem?) urodzenia dzieci i poświęcenia się macierzyństwu (uwięzienia w nim?). Nie bez powodu stawiam te znaki zapytania, gdyż Safak nie boi się pokazywać dylematów. Opisuje swoją drogę: od zbuntowanej feministki, która postanawia żyć w celibacie, do kobiety zakochanej, żony i matki. Dokumentuje pieczołowicie swe wewnętrzne spory i rozdzierające duszę wątpliwości.
Jako że jest nie tylko wybitnie zdolną opowiadaczką, ale również wielką erudytką, wplata w tekst krótkie eseje pokazujące, jak z rozdarciem między twórczością a macierzyństwem radziły sobie – lub nie radziły – inne pisarki i feministki (m.in. Virginia Woolf, Sylvia Plath, Doris Lessing, Anais Nin). Równie sprawnie co w literackim kanonie Safak porusza się w przestrzeni współczesnej kultury popularnej. Odwołuje się do Simone de Beauvoir, a za chwilę do muzyki Johnny’ego Casha, Amy Winehouse, Pearl Jam czy komiksowej postaci Hulka. W efekcie „Czarne mleko” jest uniwersalną, błyskotliwą i wciągającą lekturą o roli i pragnieniach kobiety oraz kondycji kobiecości we współczesnym świecie.
Elif Safak, Czarne mleko, przeł. Natalia Wiśniewska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011, s. 357