Między mitem a literaturą
Recenzja książki: Carlos Fuentes, "Wola i fortuna"
2 kwietnia
28 maja
15 maja
W 1969 r. Carlos Fuentes napisał słynny esej „Nowa powieść hispanoamerykańska”. Podkreślał w nim m.in. analogię między mitem a literaturą, szczególnie powtarzalność obu tych struktur i ich kulturową wszechobecność. Teoria meksykańskiego pisarza wielokrotnie znajdowała odbicie w jego twórczości, ale „Wolę i fortunę” można nazwać najpełniejszą jej realizacją.
Jozue i Jerycho poznają się w katolickim liceum. Obaj są sierotami. Nie muszą jednak żebrać na ulicy – od dzieciństwa chowają się w dobrych warunkach, wspiera ich tajemniczy dobrodziej. Ich przyjaźń przypomina mityczne braterstwo Kastora i Polluksa. Są nierozłączni, wydają się gotowi oddać za siebie życie. Pierwszy wybiera stromą drogę kariery prawniczej, drugi postanawia zaś poznać świat, oprzeć wiedzę na doświadczeniu. Ich los w takim samym stopniu zależał będzie od wyborów (woli) co od przypadku (fortuny). Ponownie spotykają się w mieście Meksyk, jednak trudno im odnaleźć dawną zażyłość. Jozue trafia do świata biznesu, Jerycho angażuje się w politykę. Ostatecznie rozdzieli ich Asunta, kobieta fatalna. Kastor i Polluks staną się Kainem i Ablem.
W porównaniu z innymi książkami Fuentesa mniejszą rolę odgrywa tu historia Meksyku. Nie brak za to narracyjnych eksperymentów (historię poznajemy z perspektywy… głowy Jozuego), odnajdziemy też wiele nawiązań do literackiej i filmowej klasyki. Największą wadę „Woli i fortuny” stanowi fabularna schematyczność. Choć powieść intryguje, to zdaje się przegadana. Rozkręca się dopiero, gdy Bildungsroman ustępuje miejsca opowieści o władzy i biznesie. Nie jest to rzecz na miarę „Śmierci Artemia Cruza” czy „Terra nostra”, ale pomimo wad warto po nią sięgnąć, choćby ze względu na zaskakujący finał. Poza tym to wciąż Carlos Fuentes, znakomity stylista, jeden z najlepszych współczesnych pisarzy.
Carlos Fuentes, Wola i fortuna, przeł. Barbara Jaroszuk, Świat Książki, Warszawa 2011, s. 508