Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki: „Upał”

materiały prasowe
Mężczyzna nie rzucał się w oczy. Może dlatego przeszedł przez wszystkie kontrole. Może właśnie z tego powodu żaden z wyspecjalizowanych funkcjonariuszy służb porządkowych nie zwrócił na niego uwagi.

Początkowo siedział na jednej z głównych trybun, mniej wię-cej pośrodku. Zdawał się bez reszty pochłonięty obserwacją dziejącego się na murawie pojedynku. Jak tysiące innych ludzi dookoła.

Jednak jego zamiary były inne. Powolnym ruchem wyjął z wielkiego plecaka karabin maszynowy. Czerń lufy odbijała blask reflektorów, wychodzące z pojemnika i niknące w komorze naboje lśniły metalizująco. Zgrzyt zamka utonął w powszechnej wrzawie. Mężczyzna wstał. Rozejrzał się, jakby chcąc najdokładniej wybrać cel.

Dostrzegł siedzącą dwa rzędy wyżej kobietę, młodą, całkiem ładną, modnie ubraną. Powolnym ruchem podniósł broń na wysokość bioder. Pociągnął za spust.

Huk był stłumiony, jakby nierealny, zdawał się tonąć we wrzawie wywoływanej przez podniecony tłum. Kobieta dostała serię prosto w pierś, krew trysnęła na wszystkie strony, ochlapując siedzących obok sąsiadów. Przez chwilę siedziała bez ruchu, być może nie chcąc stracić z oczu widowiska, po czym powoli, jakby z niedowierzaniem osunęła się na betonowe podłoże.

Mężczyzna przeniósł ogień. Sąsiad siedzący po lewej stronie kobiety został poczęstowany dwukrotnie większą porcją naboi – był potężnym facetem, należało mu się więcej. I on w końcu upadł. Mężczyzna ruszył wzdłuż rzędu pokrytych czerwonym materiałem siedzeń. Karabin grał bez przerwy, łuski wyskakiwały z komory, pięknie grając w jasnym oświetleniu stadionu. Na płycie boiska trwała zacięta walka, dwudziestu dwóch współczesnych gladiatorów walczyło do ostatniego tchu, by zaspokoić gusta publiczności.

A na trybunach szła seria za serią. W końcu tłum się ocknął. Ktoś zwrócił uwagę na hałas, komuś krew sąsiada ochlapała ubranie, komuś spadł na plecy trup człowieka zastrzelonego w rzędzie powyżej. I tłum zerwał się do biegu.

Reklama