Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki: „Poczucie kresu”

materiały prasowe
Z początku myślałem jedynie o sobie i o tym, kim byłem albo jaki byłem: drażliwy, zazdrosny i złośliwy. Także o swej próbie podkopania ich związku.

Przynajmniej to mi się nie udało,  ponieważ matka Veroniki zapewniła mnie, że w ostatnich miesiącach życia Adrian był szczęśliwy. Co nie znaczy, bym poczuł się niewinny. Moje młodsze ja powróciło, by zaszokował moje starsze ja tym, czym niegdyś było lub do czego było zdolne. A przecież jeszcze niedawno
pisałem, jak to maleje liczba świadków naszego życia, a wraz z nią szansa potwierdzenia. Teraz zaś potwierdziło się aż nadto, kim jestem albo byłem. Gdyby tylko Veronica postanowiła spalił ten dokument zamiast innego...

Potem pomyślałem o niej. Nie chodziło o to, jak mogła się czuł, czytając mój list po raz pierwszy – zamierzałem do tego wrócił – tylko dlaczego mi go oddała. Oczywiście chciała wykazał, jaki ze mnie gnojek. Ale doszedłem do wniosku, że to nie wszystko: biorąc pod uwagę nasz obecny impas, stanowiło to także posunięcie taktyczne, ostrzeżenie. Gdybym próbował wszczynał prawniczą awanturę o pamiętnik, to mój list posłużyłby jej do obrony. Byłbym świadkiem własnej wiarygodności.

Potem pomyślałem o Adrianie. O swoim starym przyjacielu, który się zabił. A list był ostatnią wiadomością, jaką kiedykolwiek ode mnie otrzymał. Oszczerstwem pod adresem jego charakteru i próbą zniszczenia pierwszego i ostatniego związku miłosnego w jego życiu. I pisząc, że czas obnaża, dokonywałem niepełnej albo błędnej oceny: czas obnażył nie ich, ale mnie.

I na koniec przypomniałem sobie pocztówkę, którą wysłałem Adrianowi w odpowiedzi na jego list. Tę fałszywie obojętną kartkę, gdzie pisałem, że wszystko jest w porządku, stary.  Przedstawiała most wiszący w Clifton.

Z którego co roku skaczą ludzie, żeby popełnił samobójstwo. Następnego dnia, kiedy już byłem trzeźwy, znów pomyślałem o nas trojgu i o wielu paradoksach czasu.

Reklama