Ella to znudzona gospodyni domowa z zamożnego amerykańskiego przedmieścia, którą niespodziewanie dla niej samej dotyka kryzys wieku średniego. Dorastające dzieci opuszczają gniazdo, mąż w poszukiwaniu namiętności – wygasłej dawno w ich związku – rzuca się w ramiona młodych kochanek, a Ella staje w obliczu emocjonalnej pustyni i poczucia życiowej przegranej. Rumi z kolei – bo to „powieść o Rumim” – był wielkim XIII-wiecznym mędrcem islamu, poetą i filozofem, twórcą zakonu wirujących derwiszy. Światy tych dwojga bohaterów nigdy nie miały prawa się przeciąć, ale dzieje się inaczej dzięki „Czterdziestu Zasadom Miłości” Elif Shafak, lubianej w Polsce tureckiej autorki.
Shafak snuje wielowątkową opowieść, mnożąc bohaterów, plany czasowe i języki narracji, co wyraźnie lubi – chwyt ten stosowała już w poprzednich powieściach – i robi to sprawnie. Nie udaje się jej jednak wyjść poza zgraną do znudzenia opowieść o przemianie wyjałowionego przedstawiciela Zachodu pod wpływem uduchowionej filozofii Wschodu. Wgłębiając się w filozofię sufizmu, Amerykanka Ella postanawia przewrócić życie i świat do góry nogami. Konsekwencje tego będą tyleż spektakularne, co przewidywalne. Naśmiewając się w książce z poradników w rodzaju „Jak zostać perfekcyjną…”, Shafak nieświadomie chyba napisała ich kopię, tyle że dotyczącą duchowości. Dostajemy kolejne wcielenie „Jedz, módl się i kochaj”, niestety napisane z pretensjami do wyższej literatury. W efekcie – dość irytujące.
Elif Shafak, Czterdzieści zasad miłości, przeł. Ewa Elżbieta Nowakowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, s. 480